W moim domu, nie ma gdzie się schować. Próbowałam w sypialni. Z ksiażką się zaszyje, pomyślałam, położyłam Truskaludka spać, wzięłam książkę, usiadłam, czytać zaczęłam... Młoda sie po 15 minutach obudziła.
Próbowałam w łazience. SPA sobie zrobię domowe, pomyślałam.
Wanna z pachnąca pianą, książka do czytania, maseczka na buzię, poleżę, odprężę się, no cudnie będzie.
Zapowiedziałam rodzinie, że sobie idę i że mnie nie ma. Przez godzinę. No, co najmniej.
Zajmijcie się sobą, tak im powiedziałam.
Zajęli się owszem. Przez 15 minut. Po kwadransie, usłyszałam subtelne walenie piąstkami w drzwi i nawoływania "mama, mama, mama, mama"
Zanim powiedziałam cokolwiek, drzwi się otworzyły, a zza ich framugi zajrzały do łazienki dwie głowy. Jedna nisko, druga wyżej. Obie radosne jak skowronki na wiosnę.
Za głowami weszła reszta uśmiechniętej rodzinki i to by było na tyle, jeśli o mój relaks chodzi.
Córka od razu zajęła się rozprowadzaniem pachnącej piany po całej łazience, a mąż poczuł nieodpartą potrzebę opowiedzenia mi wrażeń z pracy.
I tak resztę mojej godziny, tej co to miała być tylko moja, posiedzieli razem ze mną w moim SPA.
Widać im tez było potrzebne ;)
Chociaż maseczki na twarz nie chcieli ;)
I o ile ja mam problem ze znalezieniem miejsca i chwili dla siebie, o tyle Tosia świetnie sobie z tym radzi.
Dostała od chrzestnych namiocik. Namiocik stoi sobie w salonie, Ma w środku i kocyk i poduchy, no pełen komfort. Młoda ten namiocik uwielbia. Znosi do środka ukochane misie, klocki i kawałki tego wszystkiego, co akurat dostała na podwieczorek. Z atrakcji żywieniowej korzysta najbardziej kot. Zwykle koczuje w pobliżu namiotu, bo a nóż się trafi jakiś kotlecik? Albo szyneczka? Nigdy nic ne wiadomo.
A Truskaludek w namiociku relaksuje się aż miło.
Aż jej czasami zazdroszczę.
Zapraszam na działkę. Bez telefonu :)
OdpowiedzUsuńNie dziwie się Truskaludkowi. madame ma domek tekturowy z Lidla. Zmaltretowany do granic możliwości, ale to jej domek. Najlepsze miejsce wszelakich zabaw. A miał być na chwilę. Do pomalowania i wywalenia. ;)
OdpowiedzUsuńArgillae, takie "na chwilę" zawsze zostają najdłużej. I są najbardziej kochane. A Madame skoro jeszcze sobie swój domek sama pomalowała...
OdpowiedzUsuńNo przecież lepszego i ładniejszego nie będzie :)
Waszka dziękujemy za zaproszenie, zjawimy sie na pewno :)
OdpowiedzUsuń