wtorek, 21 czerwca 2011

Przypadkowe odkrycia

Czasem, zupełnie niechcący odkrywamy nowe miejsca lub ludzi. Mieszkance zdarza się to nawet często, ot np w tę sobotę, wybrała się z dawno niewidzianą przyjaciółką na spacer. W planach były lody i rozmowy, ruszyły więc dawną trasą, którą swego czasu przemierzały dość często. I oto w małej uliczce odkryły zupełnie nowe, urocze miejsce. Zachwycił je mały, skromnie położony sklepik, z przemiłą właścicielką. W sklepiku nabyć można pięknie haftowane drobiazgi, można też, umówic sie z właścicielką i czegoś nauczyć.
Panuje tam miły rozgardiasz, zajrzec można do każdego kącika, a Właścicielka chetnie opowiada o swojej pasji.
Zrobiła więc Mieszkanaka kilka zdjęć, bo uznała, że warto innym o tym miłym miejscu opowiedzieć :)












Warto czasem spojrzeć w bok ;)

czwartek, 16 czerwca 2011

ilustracje

do poprzedniego wpisu (żeby nikt nie miał watpliwości, że sie Mieszkance nie przyśniło ;) )



Jak pech - to pech

Czasami trafiają się takie dni, kiedy nic nie idzie zgodnie z planem. Jak na przykład ostatnia sobota. Zaplanowała sobie Mieszkanka sesję zdjęciową. I 3 dni przed weekendem, piękna do tej pory pogoda zaczęła się psuć. Deszcz, chmury, zimno, jednak Mieszkanka nie z tych, które się łatwo poddają, oj nie. W sobotę dzielnie wstała o 4:20 i z zadowoleniem stwierdziła, że chmur już nie ma, jest za to piękny wschód słońca. Sesja się odbędzie uff ufff. I faktycznie wszystko pięknie grało, do momentu, kiedy to podczas robienia zdjęć przy jednej z Wielkomiejskich fontann, nagle zza węgła wybiegł strażnik i zaprosił Mieszkankę "na czwóreczkę"
- a co to jest czwóreczka?
- no przecież recepcja nr 4
(faktycznie jak Mieszkanka mogła o tym zapomnieć, no skleroza, przecież każdy "Wielkomieszczanin" to wie)
Poszła więc z Bardzo Groźnym Strażnikiem podpisać prośbę o udzielenie zgody na robienie zdjęć. Panów strażników było 4, Mieszkanka więc zadała pytanie, skąd miała wiedzieć, ze zdjęć robić nie wolno.
- no bo nie wolno
- ale nie ma na ten temat żadnej informacji
- my jesteśmy
(no tak, znowu się Mieszkanka w czoło powinna puknąć, należało biegać po budynku- mimo, że zamkniętym na klucz, i szukać ukrywających się strażników).
- A to każdą osobę z aparatem Panowie tak wyłapujecie?
tu sie strażnicy zmieszali nieco ...
- eeee no nie. Tylko takich co to wyglądają na zawodowców...
No miło się Mieszkance zrobiło, że tak profesjonalnie i zawodowo wygląda, zawodowcem nie będąc. Może jednak najwyższa pora się przekwalifikować, skoro już się ten wygląd ma ;)
Nic to sprawa oświadczenia została załatwiona, można było ruszyć dalej. Po zakończonej sesji, Mieszkanka i J. postanowili podrzucić modeli na przystanek autobusowy. Tak tez zrobili, dojechali na pętlę, modele wysiedli, do autobusu poszli i .... w tym to momencie, Bryczka odmówiła współpracy.
Akumulator siadł na amen, nie ruszy choćby nie wiem co.
I nie byłoby w tym może nic szczególnego, ot, częsta dość awaria, gdyby nie to, że Bryczka zepsuła się w samym środku przygotowań do Parady Równości, która to miała się tego dnia w Wielkim Mieście odbyć.
A ponieważ ani pomoc drogowa, ani znajomy mechanik telefonów nie odbierali, stała sobie Mieszkanka otoczona 6 barwnymi platformami, balonami i ogłuszającą muzyką. Z każdą chwilą pojawiało się wiecej barwnych postaci, poprzebieranych, wymalowanych, no było na kogo popatrzeć.
W końcu zdeterminowana, by się jednak stamtąd wydostać, zadzwoniła Mieszkanka do M. I jak zwykle okazało się to strzałem w 10, ponieważ M. bez chwili zastanowienia, postanowiła przybyć na ratunek. Jak ten rycerz na białym rumaku. A właściwie Rycerka, a rumak nie biały a bordowy. Ale za to jaki! Już po niedługim czasie Mieszkanka została uwolniona od kłopotu i mogła śmignąć do domu. Tylko J. był co nieco zawiedziony, bo przez te przygody, przeszedł mu koło nosa Piknik Browaru i zawody w beerponga ;)
Nic to kochanie, następnym razem obiecuję, dotrzemy na czas.

ps. foty niezapomnianego towarzystwa postojowego, niebawem.
Efekty sesji, o której mowa można podziwiać na fotoblogu (te z pechową fontanną też ;) )

czwartek, 9 czerwca 2011

Ryzykanci?

Czasem zastanawiam się czy tylko ja trafiam na dziwnych, bezmyślnych ludzi, czy takich po świecie chodzi więcej, i wszyscy mamy wątpliwą przyjemność ich spotykać? Bo cóż innego pomyśleć o takim kierowcy ciężarówki, a właściwie potężnego tira, który z ogromna prędkością zbliża się do skrzyżowania, na którym akurat stoi mój samochód. I kiedy ja, ustawiona do skrętu w lewo, grzecznie czekam, aż wszystkie jadące prosto samochody przejadą, nagle widzę zbliżający się do mnie, z zastraszająca prędkością i wcale nie mający zamiaru hamować tir, to mało zawału nie dostaję. Kierowca ów, raczył wreszcie przycisnąć hamulce, zatrzymał się prawie na mojej masce (nie przesadzając brakowało może z 5 cm), a na dokładkę coś tam w swojej kabinie krzyczał i pięścią wygrażał. Dla wyjaśnienia, ciężarowiec wcale nie jechał prosto, a ja wcale nie byłam za głęboko w ulicy, geniusz chciał skręcić w "swoje lewo" jadąc z naprzeciwka. Skrzyżowanie jest duże i bardzo ruchliwe, w sumie 8 pasów ruchu, to chyba powinno dać kierowcy do myślenia? Ale nie, po co myśleć, uruchamiać wyobraźnię itd? Lepiej rozpędzić się jak najmocniej, zamknąć oczy i czekać co będzie. nie powiem, żeby mi się potem ręce nie trzęsły.Albo inna sytuacja, sprzed kilku dni dosłownie. A właściwie dwie sytuacje, obie w tym samym miejscu, obie takie same, tylko bohaterki dramatu w różnym wieku. Wracam sobie z pracy, będę skręcać w prawo. I cóż widzę tuż za zakrętem, w małej i na szczęście spokojnej uliczce? Stoi sobie na samym środeczku jezdni, dziewczynka, gdzieś na oko 10letnia i coś mówi do siedzącej w prowadzonym przez siebie wózku, znacznie młodszej dziewczynki. Serce mi zamarło, niech niebiosom będą dzięki, że tam zawsze jeżdżę bardzo powoli. Dziewczynka była tak zajęta tym, co robiła, że kiedy rąbnęłam by zwrócić jej uwagę, aż podskoczyła z zaskoczenia. Zatrzymałam się i dziecku kazanie strzeliłam, miło jej nie było na pewno, ale może sobie zapamięta. I następnym razem pomyśli. I o ile tej małej jeszcze można to wybaczyć, cóż po małych dziewczynkach trudno spodziewać się wyczucia zagrożenia, o tyle co powiedzieć o dorosłej kobiecie robiącej dokładnie to samo? nie dalej, jak przedwczoraj omal w taką nie wjechałam. Stała dokładnie na środku skrzyżowania i poprawiała parasolkę przy wózku. Niech mi ktoś powie, co takie babki mają w głowie, bo ja podejrzewam, że sieczkę zamiast rozumu. Albo i to nie. Pusto tam panie dzieju, wiatr tylko zawodzi, jakby powiedział mój Dziadek.
Dziś rano natomiast, skręcając w prawo na małym skrzyżowaniu, omal nie wjechałam w jadący prosto samochód. Jasne, ze nie moje było pierwszeństwo, ale niech mi ktoś, do jasnej ciasnej wyjaśni, co kierowca tego samochodu, robił lub robiła, na lewym pasie? Do Anglii chyba nas jeszcze nie przenieśli?
A ja tymczasem zastanawiam się, jak można lubić jazdę samochodem, skoro nigdy nie wiadomo, kto nam przed maskę wyskoczy. A wina będzie oczywiście nasza.
Taki już ślepy los tych, którzy się przepisów trzymają.

Witaj w nowym miejscu

Kilka lat temu wyszyłam swoją Makatę tymi słowami:

Potrzebe mam
pisania
o Kocie
o Tym Jednym Jedynym
o Mieszkaniu gdzieś na piętrze w samym środku
o Krzyśkach co to tesknię za nimi
o Mamince, która tak daleko
o Forumku niebieskim
o Serduszkowych, które buduja moje dni
o wszystkich innych róznościowych, ciepłych zimnych, uśmiechniętych i takich co to pukają do drzwi i na obiadki przychodzą.
może coś mi to da
a może nie
zobaczymy .....

Potrzeby się nie zmieniły, zmieniłam się ja i moje życie. Nadszedł więc czas by i Makatkę otrzepac z kurzu i odnowic jej kolory.

ps. w poprzednim miejscu można poczytać o tym co było kiedyś i jak kiedyś bywało:
http://www.makatka-przy-kominku.blog.onet.pl/