wtorek, 8 września 2015

Czekoladowo - słodki czar wspomnień

Obiecałam sobie, że od czasu do czasu, do Starej Makatki wrócę. 
Jesień przyszła, a ja jesien bardzo lubię. A żeby się nie powtarzać, okazję do wpisu retro mogę wykorzystać.
I przepisem na pyszne ciacho, ja osłodzić :)

27 wrzesnia 2010 Makatka przy kominku (onet)

„Z tej drogi, którą przeszło za wiosną swoją lato -
już nie patrz na swą, przeszłość, na przyszłość spojrzyj za to.
Ze wzrokiem na zakręcie, za którym jest już jesień,
wciąż czekaj nieugięcie, aż ona ci przyniesie…” *

Jesień.
Moja ulubiona pora roku. Kolorowa, pachnąca cynamonem, jabłkami i śliwkami i bardzo, moim zdaniem romantyczna. Na ogół z romantyzmem kojarzy się ludziom wiosna i maj, dla mnie, najpiękniejsza jest właśnie jesień., z jej rudościami, kasztanami i babim latem we wrześniu i październiku.
Jesień, każdego roku, budzi we mnie wspomnienia wypraw do parku po kasztany, żołędzie i kolorowe liście, pracowite nabijanie potem w te skarby zapałek i rzędy wesołych ludków poustawianych na półkach w pokoju. Ludków, z których każdy miał imię i własną osobowość i historię, którymi obdarzała je bujna wyobraźnia wrażliwego dziecka, jakim byłam.
Potem jesień we wspomnieniach nabiera soczystego zapachu i koloru dojrzałych pomidorów, kręconych wieczorami maszynką do mięsa, bo Mama robiła przeciery, zapachem jabłek z cynamonem i śliwek kiedy w sobotnie popołudnia w kuchni bulgotały powolutku w garnku, by za chwilę zamienić się w najpyszniejsze dżemy i powidła.
Ma każda jesień smak szarlotki i świeżych orzechów zbieranych u Dziadka w ogrodzie, ma bury kolor ubrudzonych od orzechowych skórek palców. Do dziś uważam, ze najsmaczniejsze są właśnie te najwcześniejsze, „mokre” jeszcze orzechy włoskie, zerwane prosto z drzewa.
Jesień to też wspomnienia pierwszych tygodni w szkole, jeszcze pełnych energii i letniego podekscytowania, zamieniających się powoli w codzienną rutynę, to wspomnienie ostatnich lekkich promieni słonecznych i ostatnich popołudni spędzanych na podwórku, zapach nowych podręczników, temperowanie nowych kredek i wszystko to, co sprawia, że kilkulatek cieszy się z pójścia do szkoły.
Potem wspomnienia się zmieniają, w bardziej świadome przeżywanie jesieni, to  Dzień Wszystkich Świętych, spędzany zawsze w tym samym miejscu, w odwiedzinach u tych, którzy odeszli, z wieczorną wyprawą na cmentarz by podziwiać światełka, i jeszcze przez chwilę chłonąć spokojną atmosferę tego dnia.
To wróżby Andrzejkowe, lanie wosku, spotkania z przyjaciółmi, to wyciąganie z szafy, zapomnianych przez wiosenno – letnie miesiące czapek i szalików, to otrzepywanie płaszcza i czyszczenie butów. To wcześniejsze zachody słońca i wcześniejsze włączanie lampki w pokoju, to powrót do picia herbaty i częstsze pieczenie ciasta.
I wreszcie jesień, to słota i deszcze, to zimny wiejący prosto w oczy wiatr, szybkie biegnięcie z przystanku do domu, to otrzepywanie zmokniętego parasola, a na  koniec, zawinięcie się w koc, z kubkiem herbaty i książką pod ręką.

Dla mnie jesień to najmilsza pora roku. Taką ją lubię, ze wszystkimi jej barwami.
I oto właśnie nadeszła. :)

* „Jesienna Dziewczyna” Jeremi Przybora


a na jesienne wieczory, fajnie jest upiec sobie:

Pyszne i lekko kokosowe ciasto czekoladowe:


Składniki:
- kostka margaryny do pieczenia
- 4 jajka
- 1,5 szklanki mąki pszennej
- 1 szklanka cukru
- mały kieliszek rumu
- 2 łyżki miodu ( opcjonalnie)
- 6 łyżek kakao
- 6 łyżek mleka
- pół opakowania wiórków kokosowych
- cukier puder
- szczypta chilli
- 2 łyżki proszku do pieczenia
-2 czekolady gorzkie

Margarynę rozpuszczamy w rondelku, lekko ją podgrzewając na małym ogniu, dodajemy cukier i kakao, mieszamy.
Dodajemy mleko i nadal mieszając podgrzewamy aż zacznie wrzeć. Chwilkę pozwalamy się pogotować i zabieramy z ognia, odstawiając na bok do wystygnięcia.
Do miski wsypujemy mąkę, proszek do pieczenia, wiórki kokosowe, mieszamy, dodajemy miód i rum.
Oddzielamy żółtka od białek, żółtka dodajemy do ciasta, mieszamy.
Dodajemy przestygniętą masę z rondelka, dokładnie mieszamy, do czasu gdy nie będzie grudek. Jedną z czekolad kruszymy na bardzo małe kawałeczki, dodajemy pokruszoną do ciasta.
Z białek ubijamy pianę na bardzo sztywno, dodajemy ją do ciasta i delikatnie mieszamy, aż się ładnie połączą.
Na wysmarowana tłuszczem blachę wysypujemy bułkę tartą, na to wlewamy ciasto. Pieczemy ok 45 minut w piekarniku nagrzanym do 180 – 200 st.
W kąpieli wodnej rozpuszczamy drugą kostkę czekolady, dodając do niej śmietankę, i bardzo energicznie mieszając powoli podgrzewamy, do czasu gdy się czekolada ze śmietana ładnie połączy.
Na górce, wyjęte z piekarnika ciasto wylewamy polewę czekoladową, delikatnie rozprowadzamy czekoladę po całym cieście. Kiedy trochę przestygnie posypujemy cukrem pudrem.

Smacznego :)

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz