A tym razem mieliśmy okazję poznać nowe Ogrodu rezydentki. Babcia i Ciocia przygarnęły bowiem dwie maleńkie koteczki. Zabiedzone, zmizerniałe, z zaropiałymi oczkami, groziło im w najlepszym wypadku utopienie.
No to Ciocia o Cudownym Wielkim Sercu powiedziała, że nie można na to pozwolić.
I przyniosła do Ogrodu obie Bidy.
Razem z truskaludkową Babcią odkarmiły, zawiozły do Pani doktor, zadbały i wyleczyły.
I mieszkają teraz w tym pełnym spokoju i dobroci miejscu Kicia Maja i Kicia Marcelina.
Maja jest odważna, ciekawska, przymilna, uwielbia mizianie i poluje na wszystko, co się chociaż zadrżeć ośmieli, (a podczas tych weekendowych dni, polowała najchętniej na spódnicę truskaludkowej mamy ;) ).
Marcelina jest ostrożna, z dystansem, nie tak łatwo zdobyć jej serce. Ale już drugiego dnia, chodziła za nami krok w krok.
Dobrze nam było u Babci. Ciepło i rodzinnie.
Odpoczęliśmy, wcinaliśmy orzechy i placek drożdżowy ze śliwkami.
Piliśmy kakao, wygrzewaliśmy się w jesiennym slońcu na tarasie, spacerowaliśmy.
Tosia szalała w ogrodzie tak bardzo, że wieczorem wyglądała jak górnik po szychcie.
Nic nie szkodzi. Od tego są Babcine Ogrody właśnie.
No pięknie było.
Pięknie.
cudne zdjęcia, z klimatem... :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
OdpowiedzUsuń