Pewnego dnia gotowałam sobie obiad. Zupę pomidorową. Z makaronem miała być. Zagotowałam wodę na makaron i...
... zamiast makaronu, wrzuciłam do niej granolę. Czekoladową, z bananami.
Innym razem pojechałam na zakupy. Zaparkowałam na dużym parkingu przy sklepie, zakupy zrobiłam, wróciłam do auta, siaty schowałam do bagażnika. Wsiadłam do samochodu i...
... dopiero po kilku minutach zorientowałam się, że siedzę na miejscu dla pasażera i raczej sie nie doczekam, że samochód sam odjedzie.
Jeszcze innym razem robiłam pranie. Chciałam załadować pralkę nową porcją ciuchów. Chwyciłam kolejną spódnicę i ...
... cisnę i cisnę, spódnica za nic sie w pralce zmieścić nie chciała. Dłuższą chwile zajęło mi zrozumienie, że dopóki nie zdejmę jej z dużego wieszaka, to raczej jej w pralce nie zmieszczę
Mogła bym tak długo opowiadać, raczej nie ma tygodnia, bym nie zaliczyła przygody spowodowanej moim roztargnieniem.
Ale pisze o tym tu i teraz dlatego, że właśnie zorientowałam się, że w panelu administratora tego bloga, czeka na akceptację kilka komentarzy.
A tak mi było smutno, ze nikt nie komentuje! A tak komentarze lubię.
Szkoda, że poustawiałam sobie jakieś zabezpieczenia na blogu, a potem o nich radośnie zapomniałam.
I kiedy przyjaciółka powiedziała mi, że napisany przez nią komentarz się nie pojawił, więc chyba cos nie działa, tez nie od razu zorientowałam się w czym rzecz.
Najpierw byla złość i wyrzekanie, na te "wredne internety" co to nie chcą działać i nic tyko sie psują.
Nic to. W końcu sobie przypomniałam.
Komentarze juz są, już można je wstawiać.
Do czasu, aż znowu coś poklikam, a potem o tym zapomnę.
Tak juz niestety mam ;)
ps. Od 2 tygodni niestety choruję. I niestety mam trudności z dłuższym siedzeniem przed komputerem. Dlatego przez chwile nie będzie na blogu przepisów i posty będą ubogie w zdjęcia.
Ale to minie. Jak tylko wyzdrowieję :)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz