... oczywiście remontowa. Kiedy prawie 4 lata temu kupowaliśmy mieszkanie, wiedziałam, że nie od razu się urządzimy. W końcu wiadomo - nie od razu Kraków zbudowano. Byłam więc przygotowana na opóźnienia, na to, że przez jakiś czas (być może dłuższy) dom będzie w stanie "tymczasowym"
Ale, nie spodziewałam się, że ten "czas-być-może-trochę-dłuższy"potrwa aż 4 lata i nawet wtedy, końca remontu nie będzie widać. W międzyczasie odbyło się już zrywanie tynku ze ścian w gotowym, pomalowanym salonie, kucie i naprawianie, zalanego przez sąsiadów przedpokoju, a przecież ten pierwotny remont, nie zdążył się skończyć. A my już naprawiamy...
Ale, ostatnio widać światełko w tunelu. Ponieważ mojego męża taki stan rzeczy, też nareszcie zaczął męczyć, ruszyliśmy do przodu i oto, od niedzieli, przynajmniej łazienka jest skończona :) Wymaga co prawda jeszcze małego dotknięcia dekoracyjnego, ale remontowo można powiedzieć, że już koniec.
Nareszcie.
Teraz szukam inspiracji na drobiazgi, wybieram tapety i kolory do przedpokoju, salonu i sypialni, lampy do przedpokoju i kuchni itd. A potem ulubiona, chociaż trzeba przyznać, że i najtrudniejsza dla mnie część. Dekorowanie. Wiem czego chcę, kłopot w tym, że wiem "mniej więcej". Oglądam blogi wnętrzarskie, czasopisma i portale, zachwycam sie aranżacjami, które tam oglądam, ale nie potrafię jakoś ich przenieść na własne podwórko.
Beznadziejna w tym jestem.
Skończy się pewnie na całym mnóstwie zdjęć w ramkach, zamienieniu ścian w galerie i marudzeniu, że znowu jest nie tak jak chciałam.
A jak marudzę, to zwykle ruszam do boju, więc rozpocznę kolejny remont.
I tak w koło Macieju...
ja też cały czas szukam inspiracji na dekoracje na ściany, przeglądam katalogi i magazyny i mniej więcej wiem co bym chciała ale co z tego jak z namierzeniem tego w sklepach jest potem problem :)
OdpowiedzUsuńa co do remontów w koło macieju to wiem coś o tym :-)
pozdrawiam!
Gosiu znam ten ból. Ileż to razy coś mi się spodobało, a potem okazywało się, że albo nigdzie tego dostać nie mogę, albo że cena przyprawia o zawał serca...
UsuńO rany! Pierwsze, co pomyslalam, to: niemozliwe, ze to juz 4 lata!!! Jestem w totalnym szoku...
OdpowiedzUsuńYyyy... a to jeszcze nie koniec remontow? \
Myslalam, ze u ciebie juz wszystko lśni i błyszczy, a ty po pracy zalegasz na kanapie z ksiazka w dloni :D
Małgosiu, prawie 4 :) w grudniu minął, czas leci nieubłaganie.
UsuńCo do zalegania z książką.... nawet bajzel mnie nie powstrzymuje ;)
Bedzie slicznie, zreszta nawet jak jakas ramka nie bedzie pasowala do calosci, to dla mnie i tak to bedzie miejsce ktore chetnie zawsze odwiedze.
OdpowiedzUsuńJustynko, Ty dobrze wiesz, ze zawsze o każdej porze, nasze drzwi są dla Ciebie szeroko otwarte :)
UsuńWiem, zeby bylo troche blizej, to bys sie ode mnie nie odpedzila. Ale sama wiesz jak jest,
UsuńNo nieźle...4 lata to już największego twardziela by wzięło:) Ja od roku odświeżałam, pokoik za pokoikiem i już dostawałam do głowy. Więc na razie stop, sypialnie nietknięta, ale świat się nie zawali, muszę odpocząć od ciągłego bałaganu i kurzu remontowego...
OdpowiedzUsuńZ tym dekorowaniem to jest tak jak piszesz. Niby wiem czego chcę, ale najgorsze to selektywne spojrzenie, bo wybór opcji duuuuuuży... więc najczęściej coś potem nie wychodzi. Teraz postanowiłam sobie, że po odmalowaniu ścian nie zakryję ich totalnie ozdóbkami i póki co, udaje mi się, ale to normalnie ćwiczenie silnej woli, jak walka z nałogiem..
Ściskam Cię ciepło. Uszy do góry, kiedyś się te remonty skończą :))))
Agnieszko, mam dla ciebie wyróznienie :))
OdpowiedzUsuńJest na moim drugim blogu, Dietetyczny notatnik.
http://dietetycznynotatnik.blogspot.com/